Przeprowadzka

Posted in ulubione on 27 września 2013 by Dominiczkka

Zapraszam na moją nową stronę -> duszasluchacza.pl !!!

Chodź i poruszaj się trochę…

Posted in muzyka, ulubione with tags , , , on 29 lipca 2013 by Dominiczkka

…przy nowym Moderacie! Krążek „II” do posłuchania na TEJ stronie.

Czuję się jak niegdyś 25 sierpnia na Cytadeli, wyczekując głównej gwiazdy, czyli Radiohead i słuchając ich supportu. Minęło już sporo czasu od tamtego wydarzenia, ale Moderat wciąż będzie mi się kojarzyć z tym samym. Teraz wszystko wygląda inaczej, tylko nie muzyka. Moderat wciąż brzmi tak samo, czyli elektronika w wykonaniu berlińczyków jest wciąż tak samo dobra.

Pierwsze koty za płoty.

Posted in indie rock, muzyka, ulubione with tags , , , on 13 lipca 2013 by Dominiczkka

A więc pierwszy koncert za nami! Wystąpiliśmy jako support Janka Samołyka, zagraliśmy cztery utwory, drugi w kolejności do posłuchania poniżej:

Opener’owe wspomnienia

Posted in muzyka, ulubione with tags , , , , , , on 7 lipca 2013 by Dominiczkka

Pierwszy raz na Babich Dołach, pierwszy raz na koncertach takich zespołów. Każda chwila była dla mnie wyjątkowa.

Kilka słów o samej imprezie.

Jedyną rzeczą, do której nie mogłam się przyzwyczaić na festiwalu, to punktualne pojawianie się każdego artysty na scenie, co na zwykłym koncercie nie zdarza się raczej nigdy. Występy trwające godzinę, w przypadku headlinerów nieco dłużej, to dla wielu za mało, artyści zmniejszają do minimum kontakt słowny z publicznością, by móc za to zagrać więcej. W jednym miejscu mamy jednak koncerty, na które normalnie czekamy kilka lat. Taki jeden dzień gwarantuje nam potężne dawki emocji i przyjemności, których w innych miejscach i o innym czasie można szukać na darmo.

EDITORS

Utwór, którym rozpoczęli koncert, miałam kolejnego dnia w głowie po przebudzeniu. Nie żaden inny, nie Blur, nie Alt-j, właśnie Editorsów i to ten pierwszy. A był to „Sugar” z nowego krążka, energiczny, z mocnymi bębnami i z tekstem zapadającym w pamięć: „Don’t leave, don’t leave,  I want you to realise when I’m gone”. Chłopaki, ubrani na czarno, eleganccy i tajemniczy zagrali prawie wszystkie single z poprzednich albumów („The Racing Rats”!!!) oraz moim zdaniem najlepsze numery (właśnie nie single!) z nowego (w tym wspaniały „The Phone Book”). Byłam więc w pełni uszczęśliwiona. Wpatrywałam się oczarowana w Toma, który niezwykle charyzmatyczny, choć ograniczający się do zdawkowego „dziękuję” (po polsku) wzbudził moją jeszcze większą sympatię. Jeśli przyjadą do nas ponownie, nie zawaham się ani chwili, polecę do nich na skrzydłach, ażeby tym razem usłyszeć prawdziwe perełki, mało chwytliwe, zakurzone i przyduszone na albumach singlami.

BLUR

Uczucie jakie mi towarzyszyło i zapewne większości znajdującej się w tamtej chwili na terenie festiwalu, podczas wyczekiwania na wyjście Blur nie mogło równać się z żadnym innym. Przecież planowali już skończyć karierę! A tu proszę. Grają i to w Gdyni.

Wszyscy piszczeli gdy wyszli Damon, Graham, Alex i Dave. Nie było czasu na chwilę odpoczynku. Od samego początku narzucili ostre tempo zmniejszając je odrobinę w połowie na „Caramel”, którego notabene, nie pamiętałam, a w którym zakochałam się od razu. Utwór jest po prostu niesamowity!

Damon oblewał publikę wodą, wychodził do niej dwa razy i wtedy żałowałam, że nie ma mnie pod barierkami (pewnie wyczołgałabym się stamtąd obolała i ledwo żywa, ale czy nie byłoby warto?!)

Uświadomiłam sobie ponownie jak słodki jest Graham. W przerwie między utworami powiedział „Hi” i wszyscy już wiedzieli jaki utwór zagrają. Zabrzmiało oczywiście „Coffee&tv” z akcją fanów polegającą na wyciągnięciu kartoników z namalowanym mleczkiem znanym z teledysku.

Pod koniec koncertu, większość pędziła już zająć dobre miejsca na Alt-j. Ja zostałam do ostatniego kawałka i spóźniłam się na Brytyjczyków, za to usłyszałam niebywałe „Song 2”. A taki, kultowy już niemal numer, człowiek nie często ma okazję usłyszeć na żywo.

ALT-J

Nie zmieściłam się nawet w namiocie, choć dążyłam do tego przez niemal cały ich koncert próbując bezskutecznie przedrzeć się do środka. Od czasu do czasu stawałam na palcach, żeby choć na chwilę ujrzeć muzyków, ale ostatecznie musiałam pocieszyć się ich widokiem na telebimie. Alt-j był drugim po Blur zespołem, na który nastawiali się tego dnia openerowicze. Debiutanci, a już tak bardzo pożądani. Niemożliwe, żeby do nas nie wrócili, tym bardziej po tak wspaniałym przyjęciu. Sami muzycy musieli być mile zaskoczeni słysząc słowa „Matildy” albo też „Breezeblocks” (poniżej próbka tego co się działo) z ust prawie wszystkich znajdujących się wtedy w namiocie (jak i też tych obok!). Zespół zagrał dodatkowo kilka nowych utworów, które na żywo zabrzmiały znakomicie. Był to z pewnością dobry przedsmak ich przyszłej płyty.

Moja reakcja w 5:53 minucie: TAAAAAROOOOOO!!!!

Crystal Castles

Wybaczcie, ale jeśli nastawiacie się na szczegółową relację z tego koncertu muszę Was zawieść. Prawie NIC z niego nie pamiętam. Ledwo tam stałam i ledwo co widziałam. Przynajmniej dobrze słyszałam, no i nawet mogłabym powiedzieć co grali. Byłam już jednak tak zmęczona, po wycieńczających poprzednich występach, że ten koncert sobie odpuściłam. Trochę podrygiwałam przy „Baptism”, który pojawił się już jako drugi (!), czy też „Celestica”, ale to wszystko na co mogłam się zdobyć. Dziwiłam się jak ludzie dają radę na takim koncertowym, czterodniowym maratonie, ale kolejnego dnia byłam już tak pełna energii, że mogłabym tam znów iść i szaleć.

Pierwsze o czym pomyślałam, gdy wyszłam z autokaru i szłam na pole festiwalowe to: „chciałabym być tu co roku”. Och, tak. Jak też bardzo chciałabym pojechać tam znowu!

Bedroom Visitors – tajemniczy debiutanci.

Posted in muzyka, ulubione with tags , , , , , on 26 Maj 2013 by Dominiczkka

artworks-000037874755-tu7ixc-crop

Muzyka należy do tej drugiej, bardziej intymnej sfery naszego życia. Lubimy zostawać z nią na osobności, odcinając się od wszystkiego i wszystkich wokół. Bedroom Visitors zapewnia nam właśnie spotkanie z nią w cztery oczy, całkowicie prywatnie… w sypialni.

O tym świeżym, poznańskim projekcie wiemy niewiele. I ta tajemniczość, którą karmią nas jego twórcy powoduje, że budzi się w nas jeszcze większy głód. Głód niedoboru informacji. Ale czy potrzeba nam czegoś więcej? Mamy ich debiutancką płytę, a to zastępuje nam wszystko inne. Nie wpuścili do sieci próbki jak niektórzy inni bezlitośni artyści, pozostawiając fanów pół roku w oczekiwaniu na kolejny nowy track. Tutaj wszystko działo się szybko, najpierw „Psychozabawa” (utwór, do którego powstało video, do obejrzenia poniżej),  parę zdawkowych słów w stylu „śledźcie naszego facebooka, już niedługo!”, no i już – do posłuchania całe 8 kawałków (7 autorskich, 1 cover). Gdyby politycy spełniali swoje obietnice w takim tempie jak oni, byłoby wspaniale – ale to tylko mrzonki.

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy polska muzyka stoi naprawdę nieźle (po tak mocnym, NASZYM 2012 roku) to mam nadzieję, że BV z łatwością je rozwieje. I nie dlatego, że brzmią jak „ci zagraniczni”, ale dlatego, że brzmią właśnie „po polsku”. Piszą w naszym języku, za to śpiewają trochę inaczej. Wokalista robi to w sposób, który przypomina bardziej formę narracji, niż właśnie śpiew, dlatego czujemy się tak jakby zwracał się bezpośrednio do nas,  jakby tworzył nić kontaktu ze słuchaczem. Same kompozycje nie są łatwe dla ucha, nie polecałabym ich jako tło podczas nauki do egzaminów. Gitarowe zgrzyty, deleye i i inne efekty obecne w każdym utworze  mogą nieco rozpraszać… a może bardziej przykuwać naszą uwagę? I tutaj właśnie tkwi całe sedno – każdy odbierze ich muzykę na swój własny, indywidualny sposób.

Soundcloud